Światowe media komentują wystąpienia rosyjskiego prezydenta jako agresywny wstęp do zbrojnej napaści na Ukrainę, podkreślając gniew, którego pełne były wypowiedzi Władimira Putina. Analiza mowy ciała i komunikacji emocjonalnej pozwala porównać zachowanie polityka z jego słowami, rozstrzygając, czy werbalnej wrogości towarzyszą negatywne emocje i jak są silne. Zastanawiam się, co pchnęło Putina do wojny i jakie uczucia mu w tej decyzji towarzyszą.
Pierwsze orędzie dokładnie opisałem w nagraniu na moim kanale na YouTube, dlatego w tym tekście skupię się na drugim wystąpieniu, poprzedzającym rosyjską inwazję na Ukrainę, oraz porównaniu tych wypowiedzi prezydenta Putina. Warto przypomnieć kilka najważniejszych obserwacji, którymi podzieliłem się w swoim komentarzu dotyczącym „wykładu” poprzedzającego uznanie suwerenności separatystów z Doniecka i Ługańska.

Pierwsze wystąpienie Putina wypełnione było intensywnymi ekspresjami smutku, kiedy pełen nostalgii wspominał Związek Sowiecki oraz wypominał Ukraińcom brak wdzięczności za rosyjską przyjaźń. W czasie jego „wykładu” historycznego smutek był emocją dominującą

Subtelne sygnały strachu, które natychmiast maskowane były smutkiem, pojawiały się, gdy rosyjski przywódca komentował amerykańskie wsparcie militarne dla Ukrainy, ale niepokój nie był istotnym dla dynamiki emocjonalnej całego pierwszego orędzia.

W drugiej części przemowy Putina przepełniało szczere obrzydzenie, zawsze gdy mówił o NATO, Stanach Zjednoczonych i Zachodzie oraz ich braku szacunku dla rosyjskiego stanowiska czy mocarstwowej pozycji Rosji na całym obszarze postsowieckim.

Na twarzy rosyjskiego przywódcy gniew pojawiał się sporadycznie i nie był tak istotny jak w treści jego agresywnego wystąpienia. Złość głównie skierowana była na państwa zachodnie, które zdaniem Putina bezprawnie ingerują w interesy Rosji w jej strefie wpływów.
Pierwsze orędzie prezydenta Putina ciężko uznać za wstęp do zbrojnej napaści na Ukrainę. Oczywiście, jest ono bardzo konfrontacyjne i nasycone propagandą, lecz nie miało wyraźnych sygnałów pewności siebie i manifestacji dominacji. Zachowanie emocjonalne polityka skupiało się w sentymentalnym podejściu do dawnej, imperialnej pozycji Rosji w Europie oraz szczerej niechęci do Zachodu, którego instytucje dotarły bezpośrednio do rosyjskich granic.
W czwartkowy poranek zobaczyliśmy innego Władimira Putina. Zobaczyliśmy oblicze przywódcy, który prowadzi swoje państwo do wojny i agresji. Wydaje mi się, że słabsze przygotowanie orędzia sprawiło, że w tym wystąpieniu jest więcej szczerych reakcji emocjonalnych, które nie były ani kontrolowane, ani tłumione, ani zaplanowane.
Złość prowadzi Putina do wojny
Wojenne przemówienie rosyjskiego prezydenta podzielić można na dwie części. Przez pierwsze dwadzieścia kilka minut znowu koncentruje się na argumentach historycznych i krytykuje zachodnie podejście do Rosji. Zachowuje się podobnie jak w pierwszym orędziu, chętnie sięgając po wyraziste sygnały smutku – okazywane przez niego emocje są negatywne, ale raczej pasywne (choć wyraźnie mniej jest obrzydzenia).
Narracja i mowa ciała drastycznie zmieniły się pod koniec 23 minuty orędzia. Wtedy sygnały smutku zaczęły zanikać, a w ich miejsce na stałe zagościł gniew. W ostatnich czterech minutach przemówienia złość była najsilniejszą emocją widoczną na twarzy Putina, od czasu do czasu uzupełnianą smutkiem lub obrzydeniem. Na nagraniu zdecydowanie widzimy wtedy osobę agresywną, napastliwą i zdeterminowaną. Jednym słowem – niebezpieczną.

Już po kilku sekundach (24’05”) pojawił się pierwszy bardziej intensywny sygnał gniewu, kiedy Putin oskarżał władze ukraińskie o zdradzenie interesów swojego narodu. Złość utrzymuje się przez kilkanaście sekund, osiągając swój szczyt, gdy Putin wzywa ukraińskie wojsko do wypowiedzenia posłuszeństwa własnemu rządowi i powrotu do domu (24’18”).

Dynamika wystąpienia jest zdecydowanie inna, a gniewne oblicze rosyjskiego lidera ma wzmacniać werbalny przekaz. Na chwilę wygaszona złość powraca w chwili, gdy Putin obiecuje bezpieczeństwo ukraińskim dezerterom, lecz następuje po niej wyrazista, kilkusekundowa ekspresja smutku – w kontekście wypowiadanych treści takie połączenie i rozłożenie zachowania w czasie jest zaskakujące, z pewnością nie służąc wiarygodności deklaracji rosyjskiego prezydenta.


Niebezpieczny i agresywny Putin
Niedługo potem z ust prezydenta Putina padają groźby w kierunku wszystkich, którzy chcieliby sprzeciwić się rosyjskiej agresji na Ukrainę. Fragment ten – jak widać na zrzutach poniżej – wypełniony jest zauważalnymi sygnałami gniewu, których dynamika spójna jest z treścią wypowiedzi. Nie mam wątpliwości, że rosyjski przywódca mówiąc to odczuwał szczerą złość, choć nie był to jeszcze jej kulminacyjny moment.

Kiedy rosyjski przywódca deklaruje, że jego kraj gotowy jest na każdy scenariusz konfliktu, wtedy jego twarz wyraźnie sygnalizuje gniew. Cała jego mowa ciała wskazuje na agresywną determinację oraz zdecydowanie w działaniu. To twarz niebezpiecznego człowieka (25’16”).
Wzbudzona złość i agresywna postawa utrzymują się przez kolejne sekundy, do czasu aż uległy stopniowemu wygaszeniu. W tym czasie Putin zwrócił się do obywateli Rosji, tłumacząc, skąd – w jego opinii – bierze się potęga państwa, a słowom towarzyszyła silna i wyraźna ekspresja smutku mająca swój szczyt w trakcie krótkiej pauzy (25’46”). Niewątpliwie, była to emocjonalna klamra łącząca pierwszą, sentymentalną część wystąpienia z agresywną deklaracją wojenną ostatnich minut orędzia. Ponownie, odwołanie do przeszłości wywołało w rosyjskim przywódcy nostalgiczny żal, który rezonuje w jego uzasadnieniu napaści na Ukrainę.

Kulminacja gniewnej postawy Putina przychodzi pół minuty później, gdy wyrazista ekspresja złości uzupełnia stwierdzenie, że źródłem potęgi imperialnej Zachodu jest brutalna, stosowana bezpośrednio siła (26’13”). Sygnalizację gniewu widać i na linii brwi, i na napiętych powiekach, i w okolicach ust, które układają się w sposób właściwy dla werbalnej agresji. Dodając do tego gest dłoni, które sygnalizują stanowczość mamy zachowanie, którego interpretacja jest jednoznaczna – jego celem jest zastraszenie przeciwników i manifestacja zdecydowania. Zaraz potem Putin dodał, że siła Rosji bierze się nie z imperialnej potęgi, ale ze sprawiedliwości i prawdy. Potwierdza to moje przypuszczenia z analizy pierwszego orędzia – rosyjski prezydent sądzi, że jego kraj został zaatakowany przez zachodnich imperialistów .


Gniew, który napędza agresję Putina
Odpowiedź na działania zachodnich imperialistów jest dla rosyjskiego polityka tylko jedna – jego kraj musi sięgnąć po siłę militarną, aby obronić swoje interesy. Intensywna złość powraca na jego twarz, gdy podkreśla, że zdecydowany jest bronić suwerenności i niepodległości Rosji (26’37”), poprzedzając piętnastosekundowy okres wygaszenia pobudenia emocjonalnego. Sądzić można, że przyszłość kraju, o której wówczas mówił, nie wywołała w Putinie aż tak silnych reakcji, aby przełożyły się na sygnały mowy ciała.

Bardziej agresywne nastawienie powraca, kiedy prezydent Putin opowiada o potrzebie jedności narodowej i odpowiedzialności rządu za stabilność kraju. Wojenna dynamika emocjonalna wypowiedzi przeniesiona został i na ten odcinek, co można również uznawać za manifestację determinacji i zdecydowania. Lecz tym razem nie wymierzoną przeciwko wrogom Rosji, ale skierowaną na użytek wewnętrzny. Szczególnie, jeśli zauważymy subtelną ekspresję obrzydzenia, gdy rosyjski prezydent mówi o potrzebie zgodności wszystkich ugrupowań parlamentarnych (27’23”, ostatni slajd poniżej).
Drugim momentem kulminacyjnym złości Putina jest stanowcza deklaracja, że władze Rosji są w stanie zagwarantować bezpieczeństwo swojego kraju (27’48”). Wpisuje się to w dynamikę finalnych dwudziestu sekund nagrania, które zdominowane są przez umiarkowane sygnały gniewu, nasilające się w kluczowych punktach narracji – skuteczności rosyjskiego rządu, gwarancji bezpieczeństwa kraju i wiary w siłę narodu rosyjskiego. Niewątpliwie, patriotyczna konkluzja nie miała służyć motywowaniu obywateli do wysiłku wojennego, ale jej celem było potwierdzenie silnego przywództwa Putina i jego bezkompromisowości. Jak wspomniałem, robione jest to tak na użytek polityki zagranicznej, jak i polityki wewnętrznej Kremla.


Emocjonalny wstęp do wojennej burzy
Powróćmy jeszcze do pierwszej części wystąpienia prezydenta Putina, które były kontynuacją jego wykładu historii Rosji i Europy. Zacznijmy od momentów, kiedy pojawiały się na jego twarzy silniejsze sygnały gniewu. Pierwszy raz taka ekspresja była obecna, gdy krytykował chamskie metody działań Stanów Zjednoczonych i ich aliantów (3’13”), przypominając działania NATO wymierzone w Jugosławię w 1999 roku (5’03”) czy kryzys humanitarny po interwencji w Libii (5’57”). Wraz z delikatnym sygnałem obrzydzenia pojawia się rówież, kiedy Putin przypomina nieprawdziwe oskarżenia, które poprzedziły działania koalicji w Iraku, ironicznie mówiąc, że kłamstwa te pochodziły z ust przywódców demokratycznego raju (7’21”).
Doskonale widać, że obrzydzenie wobec Zachodu – dominujące w pierwszym orędziu – zastąpiła złość. Dotyczy ona nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale i ich sojuszników, którzy zdaniem Putina bezmyślnie naśladują amerykańską doktrynę w stosunkach międzynarodowych (9’07”). Gniew rosyjskiego prezydenta wymierzony jest w Zachód (9’59”) i wynika z postawy, która jego zdaniem wprost zagraża istnieniu Rosji (15’57”). Stanowczo odpowiedział na groźby ze strony islamskich terrorystów (19’34”) i tak samo zdecydowanie chce zareagować teraz (19’43”). Wyraźna złość widoczna jest na twarzy Putina, gdy deklaruje, że jego celem jest denazyfikacja i demilitaryzacja Ukrainy (20’45”), choć zaledwie chwilę wcześniej całkiem bez emocji opowiada o rzekomym ludobójstwie, które – zdaniem rosyjskiej propagandy – realizują władze w Kijowie. Emocja ta powróci dopiero w finalnej, gniewnej części orędzia.
W drugim orędziu prezydenta Putina znacznie mniej istotne było obrzydzenie. Miało ono charakter ekspresji towarzyszącej silniejszym emocjom: smutkowi i złości. Intensywne sygnały obrzydzenia wystąpiły zaledwie trzy razy. Pierwszy raz, gdy przypomniał swoje wystąpienie z 21 lutego, krytykując sposób, w jaki Zachód obchodzi się z Rosją (0’43”). Drugi raz, gdy podkreślił brak kultury i wyczucia polityków amerykańskich, którzy decydowali o kształcie polityki międzynarodowej po zakończeniu zimnej wojny (4’35”). Wreszcie, po raz ostatni, kiedy mówił, że Rosjanie są w stanie skonsolidować wszystkie swoje siły w obliczu wyzwań, przed jakimi stanęli (26’01”). Tym razem, silna niechęć skierowana jest nie tylko w kierunku świata zachodniego, ale i opozycji wewnętrznej.
Nostalgia za upadłym imperium
W swoim komentarzu na YouTube podkreślałem, że historyczne interpretacje Putina motywowane są nostalgią za Związkiem Sowieckim i dawną, mocarstwową pozycją Kremla w polityce międzynarodowej. Także w tym przemówieniu rosyjski przywódca sygnalizował swój żal za upadłym imperium (2’15”) i dotarcie do tego sentymentalnego punktu zajęło mu zaledwie dwie minuty. Moim zdaniem, nostalgia ta ma znaczenie dla interpretacji decyzji Putina i pokazuje je w świetle historycznego rewanżu. Zwłaszcza, że emocja ta pojawia się także w kolejnym nawiązaniu do upadku ZSRS (3’34”).


Ponownie, smutek towarzyszy refleksji o braku właściwego traktowania Rosji przez Stany Zjednoczone i Zachód – tak w kontekście jej niedocenionej potęgi po upadku Związku Sowieckiego (13’26”), jak powstrzymywania działań Moskwy (15’41”). Niespodziewanym jest obecność silnej ekspresji smutku, gdy prezydent Putin deklaruje, że wierzy w przyszłość Rosji, która zbudowana będzie na pokonaniu wszystkich problemów (23’44″–23’46”). Na miejscu Rosjan nie czułbym szczególnych powodów do optymizmu, skoro w pierwszym dniu wojny prezydent kraju bez optymizmu patrzy na przyszłość narodu.
Konkluzję napiszą najbliższe dni
Na sam koniec pozostawiłem sobie strach, którego niewiele było w zachowaniu prezydenta Putina. Jednak dwukrotnie był on na tyle istotny, że wart jest odnotowania, abyśmy mieli pewien ogląd tego, co może wzbudzać niepokój rosyjskiego przywódcy. Pierwszy raz pojawił się kiedy mówił, że brak reakcji na militarną obecność Zachodu wzdłuż granicy Rosji spowoduje, że przez kolejne dekady jej bezpieczeństwo będzie zagrożone (14’17”). Można przyjąć, że Putin boi się trwałej obecności wojsk NATO w Ukrainie, a więc dalszego przesunięcia Sojuszu na wschód. Drugi raz ekspresję strachu można dostrzec, gdy podkreśla, że ukraińskie władze, które nazywa nacjonalistami oraz nazistami (!) nigdy nie wybaczą Rosji aneksji Krymu, którą określa swobodną decyzją mieszkańców.
Doskonale widać, że dla rosyjskiego prezydenta konflikt z Ukrainą ma charakter także emocjonalny. Łączy nostalgię za utraconym imperium sowieckim z nienawiścią wobec niesprawiedliwego dla Rosji Zachodu. Miesza gniewne nastawienie i agresję z obawami przed dalszą integracją obszaru postsowieckiego z NATO. Ma za złe przyzwolenie świata na interwencje zbrojne Stanów Zjednoczonych, podczas gdy mu odmawia się możliwości decydowania o losie sąsiadujących państw.
W drugim orędziu, które poprzedziło rosyjską napaść na Ukrainę, dostrzec można eskalację złości i nasilenie się agresywnego nastawienia prezydenta Putina. Ekspresje sygnalizują silnie pobudzenie i większą aktywizacje niż to miało miejsce w poprzednim wystąpieniu. Może to wskazywać na większą determinację i pewność siebie, choć miejsca, w których rosyjski prezydent wizualizuje przyszłość wywołują w nim smutek lub gniew – dlatego ciężko traktować to jako przemówienie mobilizujące, angażujące czy w ogóle optymistyczne. Mam wrażenie, że deklaracja wojny Putina pełna jest frustracji i rozgoryczenia, które wywołują w nim złość i agresję. A to czyni go tylko bardziej niebezpiecznym dla pokoju i bezpieczeństwa europejskiego.
One thought on “Emocje wojny w orędziach Władimira Putina”